Berczyński przerywa milczenie: Nigdzie się nie ukrywam, a Siemoniak rżnie głupa

Nie uciekłem i nigdzie się nie ukrywam. Bilet do USA kupiłem pod koniec lutego. Chciałem spędzić Wielkanoc z rodziną. A to chyba nie przestępstwo - mówi Wacław Berczyński, były przewodniczący komisji smoleńskiej w rozmowie z "Super Expressem".

"Człowiek, który wykończył caracale" zrezygnował z zasiadania w komisji smoleńskiej 20 kwietnia, po burzy jaka przetoczyła się w mediach. Kilka dni wcześniej w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" stwierdził , że to on stoi za unieważnieniem przetargu na zakup francuskich śmigłowców dla armii. Opozycja złożyła zawiadomienie do prokuratury i domaga się zwołania komisji, która ma wyjaśnić, kto dał Berczyńskiemu dostęp do tajnej dokumentacji przetargowej. Sam Berczyński od czasu wybuchu afery przebywa w USA. 

- Miałem do wglądu dokumenty, w których były zapytania ofertowe. Wszystkie miały najniższą klauzulę tajności - twierdzi Berczyński w rozmowie z "SE". Tłumaczy, że te które mógł czytać, nie wymagały przechowywania w sejfie. - Z inspektoratu dokumenty przesyłane są do Tajnej Kancelarii, potem do kogoś kto może je bezpiecznie przechowywać w sejfie, a potem do adresata, czyli do mnie - opowiada Berczyński. Jego zdaniem posłowie opozycji, którzy dziś domagają się wyjaśnień doskonale o tym wiedzieli. - Ale udają zaskoczenie, czyli rżną głupa - powiedział.

Nie zaprzecza, że odradzał zakup maszyn od Francuzów, bo "były przeciętne i dwa razy za drogie" i stanowczo zaprzecza, że doradzał rządowi przy przetargu na zakup samolotów dla VIP-ów. Na pytanie czy stawi się na wezwanie prokuratury odpowiedział:  Jak trzeba, to pojadę i na pewno udzielę wszystkich wyjaśnień.        

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.