Sklepy cynamonowe

Bruno Schulz

Streszczenie krótkie

Sierpień
 
W pierwszej części bohater opowiada o regularnych wyjazdach ojca do „wód”, kiedy to dzieci zostawały w domu razem z matka i służącą Adelą. Mieszkali w kamienicy na rynku, na pierwszym piętrze, w dużym, ale ciemnym mieszkaniu. Bohater wspomina sobotnie spacery z matką po ulicach miasteczka, kiedy kierowali się w stronę przedmieścia. Wspomina także Adelę, która zaopatrywała dom.

W drugiej części bohater obserwuje parkan, za którym znajduje się śmietnik z dziko rosnącą roślinnością. Tutaj mieszka Tłuja, „skretyniała dziewczyna”, która krzyczy, mówi sama do siebie, a bohaterowi przypomina bożka, jest upostaciowaniem czystej biologii, w przeciwieństwie do jej zapracowanej matki.  

W trzeciej części opowiada o wizycie u ciotki Agaty, która zdaje się kobietą stworzoną do rodzenia dzieci, dominującą nad mężem. Chłopiec zwraca jednak uwagę na dojrzewającą kuzynkę Łucję i starszego kuzyna Emila, który pokazuje mu zdjęcia aktów miłosnych.
 
Nawiedzenie
 
1

Kolejnej zimy ojciec wyraźnie podupadł na zdrowiu. Matka coraz mniej interesowała się mieszkaniem. Nikt na dobrą sprawę nie wiedział, ile jest tam pokoi i ilu mieszka subiektów.  Ojciec na początku starał się jeszcze kontrolować księgi handlowe sklepu. Coraz częściej jednak zamykał się w sobie i żył w świecie własnego umysłu. Pojawiały się u niego też gniew i agresja. Pewnego dnia bohater usłyszał krzyki ojca, który rozmawiał z Bogiem, a jego walka przypominała tę, którą stoczył biblijny Jakub.
 
2

W końcu ojciec jednak się uspokoił i wrócił do metodycznej pracy przy rachunkach. Praca jednak była pozorna. Z czasem ojciec coraz częściej ginął w zakamarkach mieszkania. Domownicy pozwalali mu jednak żyć tak, jak tego chciał. Bohater zdawał sobie sprawę, że wewnątrz ojciec przeżywał wyjątkowe chwile, pozostali jednak nie mieli do tej rzeczywistości żadnego dostępu, coraz częściej więc go ignorowali.
 
Ptaki

Zima oznaczała małomiasteczkowy marazm, dodatkowo przez bohatera podkreślony za pomocą towarzyszących tej porze roku kolorów. Ojciec przestał w ogóle wychodzić z domu. Najpierw zajmował się rozpalaniem ognia, stopniowo jednak znalazł sobie nową pasję, którą były ptaki.

Ojciec sprowadzał zapłodnione egzotyczne jaja, z których wylęgały się przedziwne stworzenia. Przeniósł się z nimi z czasem na strych, który zagospodarował na potrzeby swoich eksperymentów. Jedyną postacią z domowników, na którą ojciec w ogóle jeszcze zwracał uwagę, była Adela. Dziewczyna potrafiła wykorzystać swoją siłę, aby w odpowiednich momentach przywołać ojca do porządku. Ojciec znikał na poddaszu na całe dnie. Jego ulubieńcem okazał się kondor. Pewnego dnia na górze pojawiła się jednak Adela, która zobaczyła podłogę pokrytą odchodami, poczuła unoszący się wokół zapach i… rozgoniła całe towarzystwo. Zakończenie tej przygody było dla ojca ogromnym ciosem, w efekcie całej historii zaczął się upodabniać do ukochanego kondora. Cierpiał, że dom odmawiał mu możliwości kontynuacji aktu kreacji.
 
Manekiny
 
Po przygodzie z ptakami ojciec na dobre zamknął się w sobie. Siła fantazji przegrała z rzeczywistością i Jakub nie był gotowy się z tym pogodzić. Ojciec usunął się w cień,  pojawiał się rzadko, opuszczał swój azyl wyłącznie, kiedy w domu nie było Adeli. W domu zapanował jeszcze większy marazm, wszystkich ogarnęło lenistwo, ale nikomu to raczej nie przeszkadzało.
 
Ojca na nowo do życia przywróciły szwaczki – Polda i Paulina, które zwróciły jego uwagę. Traktował je jako zjawisko domagające się opisu. Zaczął więc z nimi przesiadywać, a czas ten wypełnił swoimi wywodami. Prezentował się jako entuzjasta formy. Jego pozycję po raz kolejny zaburzyła jednak Adela, która w pewnym momencie dała mu prztyczka w nos. Ojciec się jednak nie poddał. Coraz częściej przychodził do salonu i popisywał się swoimi improwizacjami na temat manekinów.
 
Traktat o manekinach
Albo wtóra księga rodzaju
 
Ojciec postanowił podzielić się ze szwaczkami swoją wizją świata. Kiedy tylko pojawiały się w domu, przychodził do nich, aby przedstawić im swoją heretycką wizję świata. Fascynował go temat stworzenia. Ojciec uznawał jednak, że Demiurgos nie był jedynym, który miał prawa tworzenia. Posiadała je każda istota uduchowiona. Według Jakuba materia przechodziła w różne formy, czekała jedynie na człowieka, który mógł jej je nadać. Materia jednak nie była całkiem martwa, miała bowiem w sobie potencję do tworzenia form przypominających organizmy żywe. Ojciec chciał być takim demiurgiem, stawiał sobie jednak za cel tworzenie form niestabilnych i ulotnych. Tym razem to człowiek miał być tworzony na wzór manekina, a nie na odwrót. Jakub chciał podążać własnymi twórczymi drogami, niezależny od jakichkolwiek nakazów. Ponownie jednak interweniowała Adela, które wysunęła spod sukni swoją stopę, a ta natychmiast przykuła uwagę ojca.
 
Traktat o manekinach
Ciąg dalszy
 
Następnego dnia ojciec jednak wrócił do swojej przemowy. Tym razem ubolewał nad losem materii, które jest na jakiś sposób uduchowiona. Nieświadomość własnej istoty może jednak wywoływać cierpienie. Człowiek z materią może zrobić wszystko, ona ani nie ma możliwości działania, ani nie jest w stanie pozbyć się narzuconych jej kształtów. Ojciec wzruszył się na myśl o uwięzionym wewnętrznym głosie materii, na przykład tej zamkniętej w formie błazeńskiej maski. Jako taką formę postrzegał np. również tłum, zupełnie nieświadomy swojej istoty. Przemowę zwieńczyło pojawienie się Adeli, która wydała ojcu wyraźne dyspozycje.
 
Traktat o manekinach
Dokończenie
 
Ostatni akt wykładu ojca dotyczył opisu wybranych przez niego form materii. Przyglądał się między innymi koloidów powstałych w roztworach soli kuchennej. Mogły one bowiem przybierać fantastyczne formy, mimo że nie były w stanie podjąć tak podstawowych czynności jak ruch czy oddychanie. Zdaniem ojca również we wnętrzach domów, starych pomieszczeń nie brakowało szczególnych form materii. Wypełnione były one bowiem uczuciami, wrażeniami, marzeniami ludzi, którzy kiedyś w nich żyli. Jakub był przekonany, że sprzęty przesiąkają emocjami domowników. Ojciec był zafascynowany tworami bezkształtnymi, pseudoflorą i fauną. Opisywał także zwyczaje balsamowania zmarłych i chorobę własnego brata. Opowieść stawała się coraz trudniejsza w odbiorze, dlatego do akcji wkroczyła Adela i wykonała gest łaskotania. Tego ojciec bał się strasznie, więc błyskawicznie zniknął z salonu.
 
Nemrod

W sierpniu w domu pojawił się Nemrod, mały piesek, który zafascynował bohatera-narratora. Pomywaczka przyprowadziła zwierzę do domu, nikt nim się jednak, poza bohaterem, szczególnie nie interesował. Dla narratora zaś zwierzę stało się obiektem badania. Chłopiec obserwował, jak zwierzę powoli oswaja przestrzeń wokół siebie, jak się jej uczy, jak reaguje na każdą nowość. Odkrywanie przez psa czegoś, co było już wcześniej, wzbudzało w zwierzęciu dziwne reakcje. Chłopiec miał wrażenie, że reakcje psa potwierdzają opisy ojca – wszystko już było potencjalnie. Tak było np. z psim szczekaniem, które potencjalnie było w Nemrodzie, ale musiał się pojawić karakon spacerujący w kuchni, aby wywołać w psie ten dźwięk.
 
Pan

Chłopcom udało się zrobić dziurę w parkanie, dzięki której można się było przedostać do dzikiego sadu. Narrator lubił chodzić do tego miejsca. Szczególnie atrakcyjne było latem. Wtedy też spotkał tam włóczęgę, który siedział w kucki. Mężczyzna skupiony na fizjologicznej potrzebie, najpierw się skrzywił, potem zaśmiał, a następnie odszedł. Chłopiec był zaskoczony tym spotkaniem. Nazwał mężczyznę bożkiem starego sadu, „Panem bez fletu”, co stanowiło nawiązanie do mitologicznej figury.
 
Pan Karol

Narrator opowiada o panu Karolu, swoim wujku, który latem został sam, kiedy żona z dziećmi wyjechała na wakacje. Odwiedzał ich w soboty. Poza tym we wszystkie kolejne dni, powoli późnym rankiem wygrzebywał się z pościeli, długo szykował się do wyjścia, przekonany, że coś go ważnego spotka. Rozmyślał nad tym, nie podejmując jednak żadnego konkretnego działania. Dopiero później powoli przechodził do codziennej toalety, aby wyjść na wieczorne spotkania. Cały tydzień upływał mu na nocnych hulankach, odsypianiu ich i przygotowywaniu się do kolejnego wieczora.
 
Sklepy cynamonowe

Matka próbowała za wszelką cenę wyciągnąć ojca z tego zamkniętego dla wszystkich innych świata jego wyobraźni. Proponowała spacery, a pewnego dnia wpadła na pomysł wspólnego wyjścia do teatru. Wszystko szło dobrze do momentu, kiedy ojciec nie zorientował się, że nie wziął z domu portfela. Wysłano więc bohatera-narratora to domu, aby jak najszybciej przyniósł pieniądze, a rodzina mogła wejść na spektakl.

Chłopiec jednak dał się pokierować własnej fantazji. Nie pobiegł prosto do domu, ale ruszył w kierunku sklepów cynamonowych z najróżniejszymi przedmiotami z całego świata. Chciał zajrzeć do środka, ale znów trafił w gąszcz uliczek. Pobłądził jednak i zamiast przed sklepami cynamonowymi, stanął przed budynkiem gimnazjum. Przypominał sobie lekcje rysunku u  profesora Arendta, który pokazywał ryciny z ciekawymi krajobrazami. Dotarł w końcu do mieszkania dyrektora, a potem wyszedł z budynku i wsiadł do dorożki. Dorożkarz jednak wysiadł z pojazdu, chłopiec był więc zdany na siebie. Koń poprowadził go w stronę przedmieść, a dzięki temu chłopiec mógł podziwiać piękno przyrody. Kiedy jednak ścieżka zaczęła się robić coraz bardziej stroma, chłopiec postanowił zawrócić. Koń zaś zmalał do rozmiarów drewnianego konika, na którym bawią się dzieci. Bohater o własnych siłach wrócił na miejski rynek, gdzie ludzie podziwiali właśnie niby zimową noc, ale noc, która była wyjątkowo ciepła. Już miał wracać do czekającej na niego rodziny, kiedy spotkał kolegów i ruszył w kolejną podróż z nimi.

Ulica Krokodyli

Bohater zainteresował się starym planem miasta leżącym w szufladzie ojca. Kiedyś był on zawieszony na ścianie. Dotyczył rodzinnego miasta. Odwzorowano na nim wszystkie najważniejsze miejsca. Jeden fragment planu zwracał jednak uwagę – biała plama z niewyraźnie zarysowanymi kreskami wskazującymi na kilka ulic. Chodziło o ulicę Krokodyli, a więc najbardziej nowoczesną i jednocześnie zepsutą część miasta. Nowoczesność dla większości mieszkańców nie pasowała bowiem do ich miasta, a próba naśladowania stylu wielkich miast zasługiwała jedynie na pogardę. W tej części miasta wszyscy się gdzieś spieszyli, było szaro, można było odnieść wrażenie, że tutaj nic nie ma sensu. Dorożki jeździły bez dorożkarzy, bo ci załatwiali własne sprawy, pociągi przyjeżdżały z nieznanego kierunku, a następnie odjeżdżały bez wielu pasażerów. Tutaj wszystko było połowiczne, niedokończone. Kobiety przypominały zaś do pewnego stopnia prostytutki, choć także i to było jedynie kiepskim naśladownictwem nowoczesnej rozpusty.

Karakony

Odejście ojca sprawiło, że dom zupełnie już pogrążył się w melancholii i monotonii. Wszystko ucichło. Adela zajęła się porządkowaniem, zorganizowała na nowo salon. Po ojcu zostały pawie pióra w wazonie i wypchany kondor. Bohater wypytuje matkę o okres plagi karakonów, które atakowały ojca dosłownie i w przenośni. Opisuje polowanie ojca na te znienawidzone owady. Ojciec tak bardzo się w nie zaangażował, że stały się one jego nową fascynacją do tego stopnia, że bohater widział nagiego ojca, który na podłodze wykonywał ruchy podobne do tych wykonywanych przez znienawidzone owady. Wtedy to rodzina wyrzekła się ojca.
 
Wichura

Zgiełk zbieranych na strychach naczyń i rupieci zapowiada zimową wichurę. Kiedy się ona rozpętała, bohater nie poszedł do szkoły. W domu był problem z rozpaleniem ognia, a to oznaczało także brak ciepłego posiłku. Ojciec, który jeszcze wtedy pojawiał się w sklepie, nie przyszedł na obiad. Wysłano do niego subiekta Teodora i brata bohatera. Misja się jednak nie powiodła. Nagle w domu zaczęli pojawiać się kolejni goście, w tym ciotka Perazja, której wreszcie udało się rozpalić w piecu, a Adela dzięki temu mogła upiec koguta w ogniu. Kiedy jednak ciotka Perazja wpadła w złość, zaczęła się błyskawicznie kurczyć, aż w końcu całkowicie zniknęła. Nikogo to jednak szczególnie nie zdziwiło.
 
Noc wielkiego sezonu

Są takie lata, w których pojawiają się osobliwości. Kiedy lato przedłuża się znacząco, rodzą się dodatkowe dni i tak pojawia się trzynasty miesiąc przypominający apokryf albo niezapisane kartki. Narrator opisuje to, co działo się w takim trzynastym miesiącu, kiedy ojciec siedział jeszcze za kontuarem sklepu, a nadchodząca pora Wielkiego Sezonu emocjonowała go nie mniej niż wcześniej ptaszarnia.

Przygotowania do wielkich jesiennych zakupów były wyzwaniem. Jakub nasłuchiwał, szukał subiektów, w końcu dostrzegł sunący do sklepu tłum. Subiekci byli jednak bardziej zainteresowani gonieniem za Adelą, a kupujący głośno komentowali towary, dokonywali transakcji, zupełnie ignorując ojca, który starał się nad tym wszystkim zapanować. Stopniowo jednak tłum zaczął maleć. Ojciec dochodził do siebie, obserwując ptaki na niebie – potomstwo hodowanych przez niego ptaków, które jednak nie pamiętały już o swoim mistrzu. Tłum zaczął rzucać w niebo kamieniami. Nagle przyszedł poranek, a Adela zaparzyła kawę.

Potrzebujesz pomocy?

XX-lecie (Język polski)

Teksty dostarczone przez Grupę Interia. © Copyright by Grupa Interia.pl Sp. z o.o. sp. k.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Polityka Cookies. Prywatność. Copyright: INTERIA.PL 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone.